Słowo podczas mszy św. „im porta” 6.10.2017

Czcigodni i Drodzy

Hic est dies, quam fecit Dominus, exultemus et letemur in ea,” Ps.117,2 To jest dzień który dał nam Pan weselmy się i radujmy się w nim. Księże czy nie pomyliłeś się tak wołając? Stoisz wobec ciała i trumny księdza. Nie! po stokroć nie!!!. Ile razy bowiem odchodzi do Pana wierny strażnik Jego czci i wiary, jego zastępca na ziemi „alter Christus” drugi Chrystus – tyle razy chrześcijanin powinien cieszyć się z jego zwycięstwa nad szatanem, światem, słabością i grzechem.

Urodzony w 1939 roku w Lasku w parafii Klikuszowa, w rodzinie głęboko wierzącej – ojciec należał do Rady Parafialnej, do szkoły średniej uczęszczał w Nowym Targu – było to Liceum Ogólnokształcące im. Seweryna Goszczyńskiego. Wcześnie poznał dar powołania, zrozumiał co to znaczy kapłan po łc. „sacer dos” święty dar – największy dar jaki człowiek może od P. Boga otrzymać. Po góralsku znał się na wartości. Przyjął ten dar z radością a w rodzinie ze zrozumieniem. Seminarium Duchowne Diecezji Krakowskiej ukończył w roku 1962 i przyjął święcenia kapłańskie. Pracował jako wikariusz w Pleszewie i Wieprzu, jako proboszcz w Waksmundzie, Szczyrku, Zabierzowie i Juszczynie. Od 2005 roku przeszedł na emeryturę i jako rezydent pracował w parafii św, Jadwigi Królowej w Nowym Targu. Kapłan niezłomny w zachowaniu surowości życia. Ta surowość życia przyjęta przez niego jako zasada postępowania i dobrowolne umartwienia wycisnęły na nim piętno – widać było gołym okiem, że nie rozkosze są celem jego życia. Przez 12 lat służył tej parafii. Tu przeżył jubileusz 50-lecia kapłaństwa i jak stwierdził z uśmiechem: „próba generalna przed moim pogrzebem wypadła okazale”. Pracował przede wszystkim jako spowiednik, gdzie względem potrzebujących pomocy nigdy nie żałował wysiłku, czasu i własnej pokuty. Wiele razy mówił: „ trzeba się użalić nad ludzką biedą”. Wiedział doskonale jaką wielką mocą obdarzył P. Bóg ręce kapłana. Jak wiele tą mocą można uczynić i chętnie z tej mocy korzystał. Będąc góralem z dziada pradziada nie rozumiał małych i wielkich kompromisów w życiu moralnym, dla niego 2×2 zawsze było 4 bez względu na to kto liczył. Bolał bardzo nad upadkiem wszelkiej odpowiedzialności: zarówno dzieci jak młodzieży jak też i dorosłych a zwłaszcza rodziców. Odpowiedzialności nie tylko za życie wieczne ale także za to codzienne – ziemskie. Już o godz. 5.00 rano wybierał się do kościoła, do konfesjonału a po południu też pierwszy otwierał kościół. Długie godziny pozostawał w kościele na adoracji Najświętszego Sakramentu. Kościół to był jego dom, ten pierwszy w hierarchii ludzkiego mieszkania. Zostawił nam przykład stałości w wierze. Umiłował krzyż i pragnął by inni, by wszyscy – podobnie umiłowali. Ta postawa w zderzeniu z brakiem ludzkiej odpowiedzialności nie zawsze cieszyła się popularnością czy nawet zrozumieniem. Patrząc na krzyż na ołtarzu – proszę popatrzcie i wy teraz – z jednej strony widzimy Chrystusa w męce konania a z drugiej strony jest miejsce puste – to miejsce jest dla kapłana – skoro jest „alter Christus” drugim Chrystusem – to właśnie w tym miejscu ma być rozpięty jak Chrystus. Skoro jest „pontifex” słowo pochodzi od łc. „Pontus facere” to znaczy – czyniący mosty – czyniący mosty pomiędzy P. Bogiem a ludźmi – skoro tak – to bezwzględnie to jest miejsce kapłana. On nigdy nie odwracał krzyża stojącego na ołtarzu miejscem przeznaczonym dla siebie w stronę ludu. On na tym krzyżu zawsze był rozpięty. Był gorliwy w czynieniu tego co czyste i szlachetne. Dobra materialne jakie na przestrzeni miesięcy stawały się jego własnością rozdawał ubogim a zwłaszcza zakonom kontemplacyjnym o których wiedział, że nie mają większych środków do życia. Rodzinie zakomunikował: „testamentu nie mam bo nic nie mam”. Jako proboszcz po przeglądnięciu jego mieszkania muszę stwierdzić, że to prawda. Wiedział, że przebywanie z Chrystusem na krzyżu jest szczęściem człowieka. Przez wielu także z nas tak gwałtownie odrzucanym a jednak dobrem jedynym i najwyższym. Zauważył to ksiądz kardynał. Za swą gorliwa pracę został odznaczony przez księdza kardynała Franciszka godnością Kanonika. Odszedł do Pana w wigilię wspomnienia św. Franciszka którego, tak wiernie usiłował naśladować.

Bracia i Siostry to słowo o księdzu kanoniku a teraz słowo do nas – co chce nam Pan przez to wydarzenie jakim jest rozstanie z kapłanem powiedzieć? : Nasza Ojczyzna jest w niebie. Spotkamy się tam wszyscy wiernie pełniący Boże przykazania w szczęściu wiecznym. Wiemy jak wyglądają Prawa Pańskie zostaje modlitwa by nigdy nie brakło nam sił. Święty Franciszek w którego wspomnienie ks. kanonik odszedł z tego świata, św. Siostra Faustyna w której wspomnienie wprowadzamy ciało ks. Franciszka do kościoła rozpoczynając liturgię pogrzebową potwierdzają nam słowo św. Pawła „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie a światłość wiekuista niechaj Mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.